Czas ucieka szybciej niż nam się wydaje. Mam wrażenie, że tak niedawno obchodziłam 18 urodziny, a tymczasem upłynęło od nich już 20 lat, z czego 18 spędziłam żyjąc w Holandii, kraju, który na przestrzeni tych wszystkich lat “stworzył” nową, aczkolwiek nie do końca inną Agnieszkę.
Nigdy nie lubiłam obchodzić swoich urodzin. Już sama myśl o starzeniu się przyprawiała mnie o gęsią skórkę i wprawiała w melancholię. Potajemnie pragnęłam, aby ten wyjątkowy dzień przeszedł jak najmniej zauważalnie.
Co roku 18 maja odnosiłam wrażenie, że coś mi umknęło, że powinnam być dalej, posiadać więcej itd.
W końcu nadszedł dzień, w którym spoglądam na starzenie się zupełnie inaczej. Pierwszy raz świętuje urodziny z uśmiechem na twarzy i ani śladu po tradycyjnej depresji urodzinowej, która zaczynała się na kilka dni tuż przed moimi urodzinami.
Wyrwana kartka z kalendarza nie ma znaczenia, wiek nie ma znaczenia, bo jak to kiedyś powiedziała jedna z moich ulubionych piosenkarek Celine Dion: “Nie ma starzenia się, jest dojrzewanie i nabywanie wiedzy”.