SIERPIEŃ W OBIEKTYWIE

W pierwszych dniach nowego miesiąca udostępniam fotoreportaż z ostatniego miesiąca. Jeśli interesuje Cię to, co się u mnie/ u nas działo to, serdecznie zapraszam, do przeczytania dalszej części wpisu 🙂

Kolejny miesiąc do odhaczenia i zbiór zdjęć, które przedstawiają jakiś moment. Uwielbiam scrollować zdjęcia w telefonie i wracać myślami do poszczególnych chwil. Czasami mam wrażenie, że w moim życiu tak mało się dzieje i wiecie co? Nagle okazuje się, że wcale tak nie jest. Fajne to jest!

Mamy to! Szczepienie runda 2. Czy to jest ten moment, w którym mogę zaśpiewać “oo mogę wszystko?”

Lepiej wyprać maskę niż 50 euro.

W sierpniu wystartowaliśmy z pierwszymi pracami na łodzi. Ok. w sumie to Chris wystartował :). Ja swoje dni w ciągu tygodnia zwykle spędzałam w praktyce 🙂

I’m Lovin It. McFlurry po raz pierwszy chyba od 5 lat.

Czy możemy skorzystać z Waszej ścieżki?

Tego się nie spodziewaliśmy. Myśleliśmy, że dla tego drzewka będzie to rok odpoczynku. A jednak, 7 sierpnia zakwitł pierwszy kwiat 🙂

Tego nie spodziewaliśmy się tym bardziej. Dzień później odkryłam, że jedna z części naszego pięknego i wyjątkowego kaktusa ma się nie najlepiej. Po przeszperaniu internetu stwierdziliśmy pleśń i niestety jedną z dwóch części musieliśmy usunąć. Wierzcie mi lub nie. Sytuacja ta popsuła mi dzień na całego. Mam nadzieje, że w niedalekiej przyszłości uda nam się znaleźć podobny okaz.  

Operacja ” Cactus”

Ach jak mi Cię szkoda ;(

Jedno z tych dań, które trzeba spróbować, będąc w  Holandii. Krokiet, u mnie wersja z krewetkami koktajlowymi.

Jak to mówią, po deszczu zawsze wychodzi słońce i proszę. Smutek po stracie kaktusa przeszedł w radość, gdy Chris odkrył, że nasze drzewko brzoskwiniowe, które zasadziliśmy gdzieś na początku roku, zaowocowało pierwszą brzoskwinką 🙂

13 sierpnia. Noc spadających gwiazd.

Plan: wsiąść do auta i ruszyć gdzieś gdzie światło miejskie będzie znikome. Czas nocnej wycieczki 2 godzinki!

Niestety. Na lewo NIC.

Na prawo NIC. 

Powrót do domu z nadzieją, że w następnym roku się uda.

14 sierpnia w słoneczną sobotę zrobiliśmy sobie wycieczkę do wyjątkowego miejsca, które znajduje się zaledwie 16 km od naszego domu. O barierze przeciwpowodziowej De Maeslanterin napiszę w kolejnym wpisie. Następnie pojechaliśmy do najniżej położonego punktu w Holandii i na spacer po Rotterdamskim lesie Het Kralingse Bos. 

 

Czas uwiecznić uśmiech

Boshut De Big restauracja na skraju lasu, w której zrobiliśmy sobie krótki postój na naleśniki.

Na Tripadvisor znajdziecie różne recenzje odnośnie do chaty, w której serwowane są naleśniki. Nam osobiście jedzenie smakowało co do higieny ciężko się odnieść, ponieważ jedliśmy na zewnątrz. 

Kolejny piękny pogodny dzień i kolejna wycieczka. Tym razem na północ Holandii do misateczka Volendam i pobliskiej wioski położonej na półwyspie Marken. Spokojnie 😉 o tej wycieczce również pojawi się na blogu więcej 🙂

Powrót z Marken do Volendam

Tydzień 32, tygodniem motylków 🙂

“Motylem jestem. Pofrunę, gdzie nie byłam jeszcze. Zatrzymaj, bo nie wrócę wiecej…”

Motylem jestem – Anna Jarocka

”Zimno jak 100 diabłów, leje deszcz. Świat uderzył w płacz.
Nawet kropli słońca, bury zmierzch – A w tym wszystkim ja…”

Zawsze gdzieś czeka ktoś – Anna Jantar

22 sierpnia. Pierwsza myśl, która przeszła mi przez głowę wsłuchując się w hałas uderzających litrów deszczu o ziemię oraz bulgoczącej wody w instalacji kanalizacyjnej.

Jest tyle miejsc na świecie, gdzie tak obfity deszcz przyniósłby ludziom sporo radości.

Ogromna odległość i 6 godzin różnicy w czasie nie stanęło nam na drodze, by zjeść “wspólny” posiłek dnia. 

To tyle. Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam wspaniałego dnia.