8.03.2021 Obawa, niepokój, wdzięczność. Tegoroczny dzień kobiet był wyjątkowo nietrafny i chyba nigdy go nie zapomnę. Jakiś czas temu otrzymałam wezwanie na badanie cytologiczne. Po umówieniu się na spotkanie u lekarza rodzinnego (tak, tak w Holandii tego typu badania wykonuje nasz lekarz rodzinny, ale o tym wam jeszcze kiedyś dokładniej napisze), w poniedziałek z samego rana otrzymałam telefon z wynikami badania.
W Holandii zazwyczaj jest tak, że jeżeli lekarz dzwoni do nas osobiście, to trzeba liczyć się z tym, że ma nam coś ważnego do przekazania. I tak też było w moim przypadku. Moje badanie wyszło nie najciekawiej, z obecnością komórek niewłaściwych i przekazano mi, iż natychmiastowo zostaje skierowana na dalsze badania do szpitala.
To był ciężki poniedziałek. Przed sobą miałam cały dzień w pracy, a ja najchętniej spędziłabym ten dzień w domu, siedząc na sofie i szukając w Google odpowiedzi na wszystkie moje pytania, które wówczas nachodziły moje myśli.
Dzień później po rozmowie z lekarzem rodzinnym otrzymałam telefon ze szpitala w Rotterdamie. Bardzo szybko zostałam umówiona na wizytę, ale więcej na ten temat będę chciała zamieścić w osobnym poście, kiedy wszystko będzie bardzo jasne.
Skoro Dzień Kobiet to nie obyło się bez kwiatów :). W domu po powrocie z pracy czekał na mnie śliczny bukiecik, który na chwile przesłonił wszystkie wcześniejsze zmartwienia.